AKT

Serie aktów damsko - męskich prezentowane były na wystawie " Odkryte - Zakryte" w klubie Tygmont w 2003, w Starej Galerii ZPAF 2005, w Galerii Sztuki w Hunedoarze ( Rumunia) " Nuduri " 2006. Pojedyńcze prace pokazywane były w ramach wystaw zbiorowych w CSRS, Francji, Finlandii, Polsce, Szwecji,na Węgrzech.

Publikacja w A history of nude photography " The naked and the nude" Jorge Lewinski.

Czym jest akt? O, to jest tak samo trudne pojęcie do zdefiniowania, jak chociażby miłość. Intuicyjnie czujemy, że i jedno, i drugie, mają ze sobą coś wspólnego. Tylko co? Ktoś podpowie: nagość! Zgoda, ale przecież nie zawsze. I to już jest wystarczający powód do rozważań, czym jest akt, a czym miłość...

Czego współczesny człowiek może się spodziewać po wystawie fotografii aktu? Emocje te z reguły można by przyporządkować do jednego stanu: szoku z całym pejoratywnym znaczeniem tego pojęcia. Rzeczywistość w której przyszło nam żyć odciska się na nas w specyficzny, intensywny sposób. Bowiem nasza współczesna kultura to potwór karmiący się ohydą i skandalem, wręcz żądający coraz bardziej ekstremalnych form oddziaływania na odbiorcę. I niezależnie od tego, czy tego chcemy, czy nie, zjawisko to raczej będzie się intensyfikować, niż zanikać.
Co w tej sytuacji może zrobić Twórca? Najprościej byłoby wskoczyć w nurt tej rzeki i płynąc z prądem włączyć się w tryby produkując oczekiwane szokujące dzieła... Ale co ma robić Twórca, który nie chce uczestniczyć w tej ohydzie? Odpowiedzi na to pytanie proponuję poszukać studiując zdjęcia Joli Zuchniewicz.

Jola sięga w swojej autorskiej kolekcji do tematu aktu w sposób kompletnie odmienny od obecnego trendu. Klimaty zdjęć bliższe są klasycznemu, czasami wręcz akademickiemu ujęciu niż współczesnej „seksomanii”. Autorka nie epatuje jakimiś „niezdrowymi emocjami”, raczej skupia się na formach, jakie ciała jej modeli przybierają w korelacji z materią, z którą zostały powiązane. Jej kadry ukazują ludzkie ciała niczym rzeźby. Motywy nie są portretami jakichś konkretnych osób a jedynie „obiektami ludzkimi w zetknięciu z...”. Może tu właśnie tkwi źródło jakiegoś spokoju pomimo, iż niektóre zdjęcia są wyraźnie dynamiczne, szczególnie te będące wielokrotnymi ekspozycjami. I tu „akt akademicki” przeobraża się w formy „aktu abstrakcyjnego”. Jola poszukuje takich form wyrazu za pomocą których dałoby się przekazać częstokroć ambiwalentne stany. To w zasadzie chyba jest sednem jej fotografii. Miękkość tonalna niektórych prac sugeruje lekkość, radość, a czasami wręcz żartobliwe traktowanie modela. Następujące po tym mocne, głębokie, bliskie technice low-key, a nierzadko wręcz graficzne zdjęcia, kompletnie odmieniają emocje. Widać, że Jola proponuje raczej trudną, wyboistą drogę dialogu pomiędzy jej światami a odbiorcą. Świadczy to o jej pełnym szacunku zaangażowaniu, o poważnym podejściu do odbiorców jej fotografii.

Jaką kodą powinno się zatem spiąć wszystko to, co proponuje Jola Zuchniewicz?

Spróbowałbym to może ująć tak: sam jestem fotografem interesującym się aktem, ale jestem mężczyzną. Czemu służyć ma ta moja afirmacja różnicy płci? Mianowicie temu, że dostrzegam istotną odmienność w pojmowaniu istoty aktu wynikającą najprawdopodobniej z różnic płci a tym samym odmiennych obszarów zainteresowań, pragnień estetycznych i emocjonalnych płynących ze sztuki jego uprawiania. Częstokroć jest bowiem tak, że fotografowie gdzieś zawsze przemycają w swoich zdjęciach choćby odrobinkę swojej seksualnej natury – męskiego łowcy kobiecej istoty. Czynią tak nawet wtedy, gdy akt ma być jedynie symboliczny czy wręcz kompletnie abstrakcyjny. A nawet więcej – wtedy wręcz jakby mocniej się robi erotycznie, choć na pierwszy rzut oka w obrazie nie powinno być nic podniecającego! Fotografowie w zasadzie wolą w pewnym sensie portret kobiety przedłużony w akt, portret kobiety spragnionej tej przedziwnej gry płci, kobiety z rozedrganym ciałem i duszą... Jola tego nie czyni. Ona – kobieta-fotograf – próbuje na chłodno opowiadać o emocjach, które być może dla mężczyzn są zbyt zawoalowane. Jest estetką ciała jako „przepisu na formy przestrzenne rzucone na papier fotograficzny” i jakby poprzez to mówi: „Patrzcie! Formy kompletne i niuanse, miękkość i twardość, dowcip i śmiertelna powaga, i wszelkie inne zderzające się ze sobą przeciwstawne stany – tu szukajcie wibracji, emocji, inspiracji!”.
Czy nie powinno tak być?
Uczmy się naszych inności. Starajmy się siebie zrozumieć poprzez odmienne pojmowanie tych samych rzeczy. Bo „każdy widzi co innego, obraz całości powstaje przez plotki”.

Sławomir Zieliński

Artysta Fotografik, członek rzeczywisty ZPAF.

Pokaż tekst Zwiń tekst